sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział XVI

W zakładce "Bohaterowie" pojawiły się nowe postacie! :)
W najbliższym czasie rozdział zostanie sprawdzony pod kwestią błędów!

Perspektywa Madelain:

W ostatniej części:
– Kłamiesz – powiedziałam z pewnym głosem.

To, co usłyszałam od Samanty, naprawdę mnie zszokowało. W końcu nie codziennie słyszy się wiadomość o tym, że twoja matka, która zmarła sześćdziesiąt jeden lat temu, nadal żyje. Jednak to i tak było niemożliwe.
– Nie, kotku, nie robię tego od... od pewnego czasu. Bynajmniej, wiem, gdzie podziewa się twoja kochana rodzicielka, mogę ci pomóc ją odzyskać – szepnęła, odgarniając za ucho kosmyk moich brązowych włosów. Warknęłam tylko na ten gest, jednak Samanta tylko zaśmiała się z zadziornym uśmiechem i znów okrążała pokój. – Widzę, że nieco zgorzkniałaś od czasu, gdy wybrałam się na urlop. No i ta rana...
Wybrałaś na urlop?! Porzuciłaś mnie jak bydle na pożarcie bestii, ty wstrętna... – Gdy już miałam dokończyć, wampirzyca przytknęła mi rękę do ust, popychając do oparcia łóżka. Szarpałam się, jednak mój osłabiony stał dał o sobie znać i mogłam jedynie patrzeć z nienawiścią w oczy obecnemu wrogowi, próbując właśnie moim wzrokiem dać mu do zrozumienia, że niedługo się zemszczę.
Zastanawiałam się, gdzie jest ten cholerny wilkołak, gdy jest potrzebny. Nie wierzę, że nie usłyszał ani moich krzyków, ani tym bardziej gadaniny bezsensownych bzdur Samanty. Wiedziałam, że będzie bezużyteczny, ale nie wiedziałam, że aż tak bardzo.
Nie rozumiałam, po co właściwie ona tu przyszła. Sądziła, że uwierzę jej w te wszystkie brednie? O tym, że moja matka żyje? Cholera, sama ją pochowałam pod ziemię razem z ojcem i bratem! Widziałam jej ostatnie tchnienie, uśmiechnięte oczy, w których tańczyły krople łez. Miałam okazję również przygotowywać dla niej trumną odzianą w białe satynowe włókna, a potem patrzeć, jak ojciec razem z kolegą umieszczają moją rodzicielkę tam.
Nie było możliwości, żebym to sobie wszystko wyobraziła. Samanta najzwyczajniej w świecie próbowała mnie oszukać, aby, tak jak kilkanaście lat temu, przejąć mnie na jej stronę, a potem porzucić, gdy będzie zagrało coś mojemu życiu. Była zwykłą, zakłamaną ścierwom bez ani grama rozumu!
– Ciii, kochana, wysłuchaj mnie zanim zaczniesz wygadywać te swoje litanie. Wtedy w San Gimignano, musiałam uciec, nie było inne wyjścia. Rozumiesz, bardzo cię wtedy lubiłam, zresztą nadal lubię, ale gdy przychodzą problemy... Wtedy trzeba być egoistyczną suką, Madi. Wiedziałam, że sobie poradzisz, przecież moje godziny przeznaczone nad pracą nad twoim wampiryzmem nie mogły okazać się bezowocne. – Przygryzła wargę, nadal jednak nie opuszczając dłoni z moich ust, co mnie strasznie irytowało. – Nie opuściłam cię jednak całkowicie... W pewnym sensie. Wiedziałam zawsze, gdzie przebywasz i jak prowadzisz swoje życie. Wiedziałam o twoim pierwszym chłopaku, Chrisie. Był cholernym dupkiem, tak odbiegając od tematu. Wiem, kiedy i z kim utraciłaś dziewictwo, wiem, kim są tak naprawdę twoje przyjaciółki, ta cała Aileen i Hope... Maduś, ja wiem i wiedziałam zawsze o wszystkim. Byłaś pod... pod pewną opieką zawsze i wszędzie. W ten czas, kiedy mnie nie było... Uh, załatwiałam wiele rzeczy... Przy okazji odnajdując twoją matkę. Kotku, wystarczy, że się zgodzisz, a pokażę ci ją, wreszcie odzyskasz jakąś cząstkę swojego dawnego życia, swojej rodziny. 
Patrzyłam na nią, trawiąc z dokładnością każde słowo, które wypowiedziała. Tak naprawdę Samanta nigdy mnie nie okłamała, kiedy jeszcze byliśmy przyjaciółkami... Zawsze stawała w moją obronę, to ona odnalazła mnie pewnego sierpniowego dnia w nocnym, zaciemnionym lesie, kiedy po dostaniu strzałą w okolicach serca, wykrwawiałam się na śmierć. To ona wtedy przyszła mi z pomocą i mnie uratowała. Jednocześnie sprawiła też, że stałam się wampirem.
I... jakby nie było... cieszę się, że to zrobiła. Moje wampirze życie było o wiele lepsze niż te zwykłe – ludzkie. Nie musiałam się martwić przyszłością, problemami życia codziennego... Aż do czasu...
Nienawidziłam jej tylko i wyłącznie z tego powodu, iż zostawiła mnie wtedy tam, we Włoszech, na pastwę wiedźm. Na pastwę samej w sobie Śmierci.
Może przesadzałam? Może faktycznie nie powinnam mieć jej aż tak to za złe, w końcu uczyniła moje życie raz na zawsze o wiele lepszym? Może... może powinnam jej na nowo zaufać i... uwierzyć?
– Jak mnie tu znalazłaś? – zapytałam, gdy wreszcie Samanta poluźniła swój uścisk na moich ustach, a ja lekko zepchnęłam jej rękę z nich. Byłam pewna, że wykręcałam jej moimi oczami ciało, sprawiając, że wije się w agonii bólu i prosi o wybaczenie...
Niech Hope się szybciej uwija. Jest coraz gorzej...
Na moje pytanie wampirzyca tylko parsknęła cicho pod nosem i położyła swoje dłonie na biodrach, kołysząc nimi lekko.
– Kotuś, już od dawna miałam kontakty z pewnymi nadprzyrodzonymi istotami. Skoro śledziłam zawsze i wszędzie twoje dotychczasowe i przeszłe życie, wiedziałam, że tu zawitałaś. A ponieważ byłam niedaleko, pozwoliłam sobie na przyjacielską wizytę.
Jej głos był aż nazbyt słodki, cukierkowy... Tak, jakby próbowała mi coś wmówić, sama niepewna swoich słów... A może po prostu ja już się odzwyczaiłam od jej cech osobowości, a w tym i stylu mówienia?
Może byłam najzwyczajniej w świecie za bardzo przewrażliwiona i doszukiwałaś się czegoś w niczym? Może najzwyczajniej w świecie Samanta zapomniała wyłożyć mi jednej lekcji z życia wampira pt. Czasami bądź egoistyczną suką, tak, jak sama się przed chwilą wytłumaczyła?
– Więc... kto pozbawił mnie dziewictwa?
Samanta tylko zaśmiała się gardłowo, wiedząc, że już jej, w pewnym sensie, wybaczyłam i jestem gotowa uwierzyć.
Sama nie byłam pewna tego, co robię. Ale wolę mieć nadzieję na to, że najważniejsza osoba w moim życiu nadal żyje, niż nienawidzić kogoś, kto prawdopodobnie może nie kłamać.
– Danny Turner. To był Danny Turner.
Zgadła. Albo inaczej: wiedziała.

***

– Jesteś pewna, że to zadziała, pani?
W cieniu stał jakiś mężczyzna opasany w około piersi brązowymi, skórzanymi pasami. Na nogach swobodnie leżały długie, jasne spodnie, które, u stóp, wciśnięte były w zawiązywane, za kostki, buty.
Pokój, w którym stał, wydawał się nawet nie był pokojem, a tylko jakimś lochem. Śmierdziało stęchlizną, a pomalowane na mocny zielony kolor ściany tylko dodawały do tego niesmaczny posmak.
Jedynym światłem, będącym w pomieszczeniu, była mała lampka umieszczona przy długim, podłużnym stole, przy którymi znajdowało się sześć par krzeseł. Przy jednym z nich siedziała starsza kobieta, którą twarz przysłaniał lekki cień, powodując tylko jeszcze ciemniejszą aurę od niej płynącą.
Kobieta wstała, mając na sobie długą, ciemną suknię, z wyciętym dekoltem V przy piersi. Talię opinał długi, pleciony na kilka razy pas, który dodawał tylko sukience lekkiej stanowczości.
Postać miała długie, kręcone włosy, które w aktualnej chwili były splecione w długi, sięgający znacząco za ramiona, warkocz, obwiązany ku końcom czarną wstęgą. Rysy twarzy kobiety były ostre, a jej usta złożone w nietęgą linę, dawały wrażenie lekkiego postrachu. Nie miała na sobie zbyt wiele makijażu – głównie brązowa szminka na ustach, ciemny pudder na policzkach i jasny cień na powiekach.
Przeciągnęła się lekko, biorąc do ręki szklankę, która stała jeszcze przed chwilą na stole. Jednym duszkiem dopiła ją, szczerząc się po tym tak jadowicie, że mężczyzna dostał aż ciarek na ciele i niepewnie przełknął ślinę.
Wiedział, co piła jego pani. Najczystszą na świecie krew. Krew nie byle kogo. Wampirów.
– Arnoldzie, wszystko co robię, musi zadziałać. Ta gówniara nie będzie zagrażać ani mi, ani nikomu innemu z naszej rodziny. Pożałuje wszystkich złych myśli, jakie dotychczas o nas miała. Zakończy się jej wolność.
– Pani, ale jak ją tutaj sprowadzimy? – Niepewnie zapytał, powstrzymują się siłą woli do tego, aby nie podrapać się z niezrozumienia po podbródku.
– Nijak, Arnoldzie. Sama do nas przyjdzie. A wtedy ją zabijemy. Będzie umierać w męczarniach. Będzie tak samo cierpieć jak my kiedyś przez nią. Dopełni się nasza własna przepowiednia.


Przepraszam za tak straszny gif, ale jak go zobaczyłam to się zakochałam haha. ;)
Nijak ma się do opowiadania, jak coś. x

***

Ow, teraz to dopiero się dzieje! Coraz więcej zagadek, a coraz mniej odpowiedzi, co? :D Spokojnie, to wszystko się ze sobą łączy, Wam zostawiam zastanawianie się nad tym, o co w tym wszystkim chodzi. ;)
Jak myślicie, kim jest ta pani opisana wyżej? Jakieś sugestie? :)
Pierwotnie w tym rozdziale miało być opisane spotkanie Klausa z Hope i Luke'm, ale zdecydowałam, że Madi ostatnio w ogóle nie było, a ta druga część tego rozdziału musiała się pojawić, bo będzie miała wielkie znaczenia w najbliższych rozdziałach.
Przy okazji... Co sądzicie o propozycji Samanty? Madelain dobrze zrobiła, przebaczając jej? :)

Następny rozdział już będzie z Kluskiem, don't worry. Haha. ;)

Miłego wieczoru!

7 komentarzy -> Następny (XVII) rozdział!